W latach PRL była ogromna liczba zdarzeń zagrażających mieniu, zdrowiu, życiu osób uznawanych przez aparat komunistyczny za wrogów. Do dziś są niewyjaśnione zabójstwa np. księży, a także działaczy opozycyjnych. Wszystkie te zdarzenia miały zawsze taką samą charakterystyczną cechę ? ich sprawcy byli ?nieznani?.
Po 1989 r., kiedy to przy okrągłym stole ?liberałowie? z PZPR zawarli historyczny kompromis z ?konstruktywną? opozycją, powstały też służby tajne. Powstały w oparciu o kadry instytucji zatrudniającej wspomnianych ?nieznanych sprawców?. Nie było więc nic dziwnego w tym, że metody działania, w tym użyteczność ?sprawców?, nie zmieniły się zbyt radykalnie. Z zawartości tzw. szafy Lesiaka, pozytywnie zweryfikowanego funkcjonariusza SB, dowiedzieliśmy się, że on już jako oficer UOP nadal robił to samo co w SB – tropił przeciwników władzy. Byłem wtedy politykiem opozycyjnym, byłym ministrem obrony w rządzie premiera Olszewskiego i jednym z ?obiektów? zainteresowania bliższych i dalszych kolegów płk. UOP Lesiaka. W tamtym okresie spotkały mnie dwa dziwne zdarzenia natury motoryzacyjnej.
W 1992 r. jeździłem Fiatem 126p, tzw. maluchem. W czasie wyjazdu na trasę, w okolicy Sochaczewa, w trakcie hamowania doszło do zablokowania skrzyni biegów. Z kolegami, którzy jechali ze mną, doturlaliśmy samochód do pobliskiej stacji napraw. Mechanik obejrzał uszkodzenie i powiedział, że miałem ogromne szczęście. Gdyby blokada nastąpiła w czasie szybkiej jazdy, to samochód wyleciałby z drogi i konsekwencje mogłyby być poważne. A skąd blokada? Otóż w obudowie skrzyni biegów była szczelina, co powodowało w trakcie jazdy podciśnienie oleju, po jakimś czasie blokujące mechanizm skrzyni biegów. A skąd szczelina? Mechanik ocenił, że był to wynik czyjegoś celowego działania. Ten ktoś przyłożył do obudowy skrzyni biegów ostry metalowy przedmiot, np. przecinak, i uderzył z dużą siła młotem. Mój rozmówca spytał, czy mam jakichś wrogów.
Drugie zdarzenie. Byłem w Olsztynie, skąd miałem następnego dnia jechać do Gdańska. Rankiem, gdy wsiadałem do samochodu, kolega poprosił by go jeszcze podwieźć w jedno miejsce na terenie Olsztyna. Podwiozłem. Wysiadł i po chwili wrócił, mówiąc, że czuć silną woń paliwa. Kiedy zajrzeliśmy do silnika, okazało się, że jest przecięta mała plastikowa rurka, odprowadzająca do zbiornika nadmiar paliwa z gaźnika. W tym przypadku w czasie jazdy paliwo lało się na rozgrzewający się silnik. Biorąc pod uwagę działanie zapłonu (iskra) i gorący silnik, wyglądało, że ktoś zafundował mi jazdę na bombie. Jak wiadomo silnik malucha jest z tyłu i gdyby nie ten kolega, to nie miałbym szans zauważyć uszkodzenia.
Nieznani sprawcy pojawili się też w czasie przygotowań do wyrzucenia mnie z MON. Np. tacy zagadkowi sprawcy otworzyli skomplikowane zamki w drzwiach mego mieszkania służbowego w Warszawie. Nic nie zginęło, a był w nim sprzęt RTV. Wymontowali z komputera i zabrali tylko twardy dysk, komputer zostawili.
Inne ?włamanie? – do lokalu mojej fundacji. Tam skradziono dokumenty finansowe fundacji. Dzięki czemu prokuratura mogła napisać akt oskarżenia, obwiniając mnie o przywłaszczenie ponad 70 tys. zł.
Włamanie do mojego domu, tego prezentowanego przez media. Włamywacze wykazali się specjalistyczną wiedzą przy otwieraniu antywłamaniowego okna. Także nic nie zginęło. Policja ustaliła, przesłuchując sąsiadów, że włamywacze poruszali się drogim samochodem typu terenowego. A sądząc po sposobie i drodze ucieczki z miejsca zdarzenia byli bardzo sprawni fizycznie.
Dlaczego to wszystko opowiadam? Siódmego października wieczorem spotkałem się z dziennikarzem, który pisze na tematy wojska, zakupów uzbrojenia, itp. Po spotkaniu ledwie odjechałem kilka metrów i złapałem gumę. Wymieniłem koło. Następnego dnia pojechałem do wulkanizatora naprawić uszkodzenie. Właściciel warsztatu obejrzał koło i zadał pytanie mechanika z Sochaczewa – ma pan wrogów? Opona na zewnętrznej stronie została przez kogoś dwa razy przecięta i jest do wyrzucenia.
Komuniści twierdzili, że Lenin jest wiecznie żywy. Okazuje się, że nie tylko Włodzimierz Ilicz. Także esbecki ?nieznany sprawca?, też okazał się nadzwyczaj żywotny.
Romuald Szeremietiew